«Sportem byś się zajął, kochany, zobacz jakie policzki ci wyrosły, a brzuch wystaje» — powiedziała dumnie na firmowej imprezie, a Marcel zaniemówił

Upokorzona, ale dumnie wyprostowana, odważna i nieugięta.
Opowieści

Kinga kupiła kilka sukienek, w domu pokręciła się przed rodzicami i synem. Dostała komplement od dwuletniego Wiktora i hojny wkład od taty na jej dalszą metamorfozę.

– No to jest efekt, córciu, moja krew, uparta – pochwalił ją Zbigniew. – Masz tu pieniądze na salony piękności i garderobę. Dawaj, nie odmawiaj sobie niczego. Przecież jeszcze nie pracujesz, nie będziesz przecież u Marcela żebrać.

– Dziękuję, tatusiu – cmoknęła ojca w policzek i pobiegła zapisać się do salonu.

Następnego dnia Kinga była gotowa na imprezę na sto procent. Przyjechała do znajomego biura wystrojona. I ochrona, mimo dwuletniej nieobecności, od razu ją poznała. Młoda kobieta weszła do bankietowej sali centrum biznesowego, gdzie odbywała się impreza. I zwycięsko podeszła do kobiet ze swojego działu. W obcisłej, połyskującej, granatowej sukience z cekinami Kinga była po prostu nieodparta.

– Ojej, Kinga, a my myślałyśmy, że nie przyjdziesz, Marcel mówił, że żony nie będzie. I w ogóle wszystkim tu gada, że ważysz sto kilo. Chyba żeby mu takiej piękności nie sprzątnęli sprzed nosa.

– Oj, przecież on bywa w domu raz na sto lat, już zapomniał, jak wygląda żona – uśmiechnęła się Kinga i poczuła na sobie czyjś wzrok.

Odwróciła głowę. Z przeciwległego końca sali bankietowej, obejmując w talii biuściastą blondynkę, patrzył na nią Marcel. Towarzyszka wyciągnęła się do niego i niemal zawisła mu na szyi. A Kinga dumnie odwróciła głowę, kontynuując rozmowę z koleżankami. To była jej gwiazdorska chwila i nie zamierzała jej sobie psuć.

Już po minucie Marcel, jak gdyby nigdy nic, podskoczył do żony, objął ją i zrobił minę, jakby tylko czekał na jej pojawienie się. A Kinga nagle zrozumiała, że jego aprobata wcale nie jest jej szczególnie potrzebna. Spojrzała na Marcela, który na tle mężczyzn z jej siłowni z bliska wyglądał jak rozlazły wór mąki, i powiedziała:

– Sportem byś się zajął, kochany, zobacz jakie policzki ci wyrosły, a brzuch wystaje. Niby dopiero dwadzieścia siedem, a już rozlany.

Marcel otworzył usta, żeby odpowiedzieć w swojej kąśliwej manierze. Ale potem spojrzał na żonę i je zamknął. Argumentów przeciwko jej słowom nie miał…

Kontynuacja artykułu

Blaskot