«Co tu się w ogóle dzieje?» — wpadła do pokoju i krzyknęła na matkę, gdy nieznajoma miała zapłacić za jej futro

Bezczelna ingerencja brutalnie złamała święte granice prywatności.
Opowieści

W efekcie meble wiecznie okazywały się nie na swoim miejscu, a dziecięce rajstopki trzeba było rano szukać niemal z nawigacją.

Mama potrafiła nagle skontrolować cokolwiek. Na przykład, czy toaleta jest wyszorowana, śmieci wyniesione, a kubki po kawie umyte.

Mąż Ewy, Marcin, tylko się z tego śmiał i w ogóle twierdził, że z teściowej byłby całkiem niezły wieczny silnik.

Ale Ewę to coraz bardziej irytowało. A rozmowy z mamą nie przynosiły żadnego skutku.

W zamku przekręcił się klucz, do domu wbiegły wesołe dzieci, a za nimi wszedł mąż:

– A co ty tu siedzisz w ciemności zupełnie sama? – zapytał Marcin. – Znów mama przyszła, kiedy nas nie było?

Ewa kiwnęła głową i poskarżyła się mężowi:

– Tak, Marcin, może ja po prostu nie dorosłam i naprawdę jestem kiepską gospodynią? Przecież ona niby szczerze się o mnie i o nas troszczy. A ja się po takich wizytach czuję fatalnie.

– No to może odbierzmy jej klucze? To oczywiście nie będzie zbyt eleganckie, ale przynajmniej przestaniesz się denerwować – Marcin bardzo kochał Ewę i w ogóle był człowiekiem bezkonfliktowym. – Albo mogę po prostu wymienić zamki. Chcesz?

Ewa tylko pokręciła przecząco głową, wyobrażając sobie skalę burzy, jaka spadłaby jej wtedy na głowę.

Nakarmiwszy rodzinę kolacją, Ewa poszła uporać się z praniem, które mama rozwiesiła po swojemu, tworząc w całej łazience pajęczynę ze sznurków.

Ewa wyjęła przenośne suszarki, rozłożyła je i zaczęła rozplątywać to improwizowane makramé.

– Mamo, znowu przyszedł do nas człowiek-pająk? – żywo zainteresował się zmianami Hubert. – Patrz, jakie sieci naprządł?

– To babcia-pająk do nas przyszła – powiedziała zmęczona Ewa. – Ale ona też jest w pewnym sensie superbohaterem. Tyle że negatywnym. Więc masz rację, Hubert.

W tym momencie z dziecięcego pokoju dobiegł krzyk i cała rodzina tam pobiegła:

– Gdzie jest mój kosmodrom z pudełek po jajkach?! – krzyczał Igor. – Budowałem go z tatą przez dwa tygodnie, mieliśmy nagrać film i zmontować, a w szkole też czekają na tę pracę! Przecież tam zostało już tylko trochę!

– Mamo, to ty go zabrałaś, przyznaj się?

Ewa oszołomiona pokręciła głową — nie, to na pewno nie ona. Igor tymczasem zaczął płakać i w żaden sposób nie mógł się uspokoić. Ewa wzięła telefon i wykręciła numer mamy:

– Mamo, ty coś ruszałaś w pokoju dzieci?

– Oczywiście, przecież wy tam chyba rok nie sprzątaliście! Albo dwa lata! Dobrze, że w końcu tam weszłam! – od razu zaatakowała Anna. – Co to w ogóle za pomysł trzymać w pokoju dzieci pudełka po jajkach?

Przecież tam może być salmonella albo jeszcze jakieś świństwo! Wy z tym swoim Marcinem kompletnie oszaleliście, jeśli na to pozwalacie!

No nie jesteście bezdomni, zanieście to na śmietnik. Dobrze, że chociaż prusaki nie biegały, ale niedługo i do tego dojdzie.

Kontynuacja artykułu

Blaskot