Ich nogach, sam, bez przymusu i namawiania podjął tę trudną dla siebie decyzję – przekazać swoje mieszkanie tej, która się nim opiekowała, która gotowała, sprzątała, prała, tej, która rozproszyła jego samotność – swojej rodzinnej, kochanej i jedynej synowej.
Monika nie chciała przyjmować takiego prezentu. Jakkolwiek by nie było, Leon to przecież syn, a ona kim jest? Byłą żoną.
– No co też pan wymyślił! Nie zostawię pana nawet bez mieszkania. Nie potrzebne mi później te kłótnie i konflikty z Leonem.
– Posłuchaj, córko. Ja już zdecydowałem. Mnie zostało niewiele, a tobie jeszcze żyć i stawiać mojego wnuka na nogi. A syn? Gdzie on, ten syn? Nawet rozmawiać nie chce. Pomaga ci wychowywać dziecko? No właśnie. Nikogo mu nie trzeba, poza nim samym, ukochanym. Gdyby moja Aleksandra żyła, w pełni by mnie poparła. Przepuści on to mieszkanie i tyle będzie. Jutro idziemy do notariusza. Wszystko postanowiłem.
– Tato, po co na mnie mieszkanie? Jeśli już pan podjął decyzję, to lepiej na Jakuba, przecież to pana wnuk, a ja kto?
– Ty jesteś mi jak córka, Monika, córka. Wybacz, Jakub wprawdzie jest wnukiem, ale mieszkanie zostawię tobie. Kto go wie, czyich genów jest w nim więcej? Dobrze, jeśli twoich, a jeśli ujawni mu się charakter Leona i wyrzuci cię na ulicę? Ty jesteś matką, i matką dobrą, wiem, że nie skrzywdzisz Jakuba, nie zostawisz dziecka z niczym.
Tak oto Monika stała się właścicielką mieszkania. Było jej wstyd i czuła się niezręcznie, że wszystko tak się potoczyło, ale potem się uspokoiła. Pomyślała, że skoro teść tak zdecydował, to tak miało być.
Leon długo nie mógł dojść do siebie. Chodził po sądach, chciał podważyć darowiznę, twierdząc, że ojciec był niezrównoważony, a ona podstępem zmusiła go do podpisania. Ale przegrał. Niczego nie udowodnił. Wszystko wskazywało na to, że ojciec był przy zdrowych zmysłach i pełnej świadomości, kiedy przekazywał mieszkanie tej trzpiotce.
Tak oto mieszkanie odpłynęło mu sprzed nosa. I kto tu winny?
Leon wyjechał z miasta. Gdzie jest i co się z nim dzieje, ani Monika, ani jej syn nie wiedzą. Nie utrzymuje kontaktu, nie odzywa się.
Ktoś powie, że tak się nie zdarza – a ja jestem pewna, że się zdarza. Czasem rodzice, chowając urazę do swoich dzieci, potrafią je ukarać nawet w ten sposób.
A Monika – świetna kobieta. Duma człowieka bierze za takich ludzi. Bo to nie jest proste, opiekować się obcym człowiekiem. Czasem ludzie nie chcą dopilnować nawet swoich bliskich, a tu – teść.
