«Nie, Leon, to ty będziesz musiał odejść. Jeśli nie opuścisz MOJEGO mieszkania, zadzwonię na policję» — powiedziała Monika stanowczo, wyciągając telefon

Podły egoizm łamie cichą, niezłomną dobroć.
Opowieści

Jakie tu alimenty, skoro powiedział Monice wprost, że teraz jest tyle sposobów, żeby się przed nimi schować, że trzeba być kompletnym idiotą, żeby płacić dobrowolnie.

Zachorował Konrad. Na paskudną chorobę, z której nie każdy wychodzi. Trudno mu się zrobiło samemu. I tak jakoś wyszło, że poza Moniką nikt nie miał mu pomóc. Długo nie chciała przeprowadzać się do byłego teścia, bo co ludzie powiedzą? A i Leon — mało to on sobie może pomyśleć?

A potem uznała, że faktycznie tak będzie prościej. I Jakub miał bliżej do szkoły, i ona niedaleko do pracy, i Konrad był pod opieką. A jeszcze, kiedy ukochany wnuk był obok, wszystkie choroby jakby schodziły na dalszy plan.

Długie dwa lata mężczyzna walczył z chorobą, ale okazała się silniejsza. Zupełnie opadł z sił, zrobiło się z nim źle.

Dzwonił do Leona i on sam, i Monika dzwoniła, ale co z tego? Ciągle miał sprawy, ciągle był zajęty, mówiąc, że kiedyś tam przyjedzie, żeby ojciec się trzymał i leczył.

Monika najpierw w domu, potem w szpitalu opiekowała się teściem. A potem, kiedy wypisali go do domu, żeby tam już umierał, znów tylko ona była obok. I znowu dzwoniła do Leona: przyjedziesz czy nie? Ojciec przecież na ciebie czeka.

Tak i nie przyjechał Leon do ojca po raz ostatni. Nawet na pogrzeb nie zdążył, bo był zajęty. Pojawił się dopiero miesiąc później, z bezczelnym spojrzeniem.

Monika sama pochowała teścia, bez żadnej pomocy Leona.

Leon przyjechał rozwiązać sprawę mieszkania. Pomyślał tak: teraz wynajmę, a jak skończy się umowa, to wystawię na sprzedaż. Czemu nie? Mieszkanie porządne, trzypokojowe, w centrum. Nieruchomości są teraz w cenie, więc Olez… Leon aż zacierał ręce na myśl o solidnej sumie.

W najmniejszym stopniu nie spodziewał się spotkać w swoim mieszkaniu byłej żony. I czego ona tu chce? Dlaczego wciąż się nie wyprowadziła? No, pomogła ojcu w trudnym momencie, ale na co teraz liczy? On, Leon, nie jest taki dobrotliwy jak jego stary. W mig by ją stąd wyrzucił. A jakby się burzyła, to jeszcze wystawiłby jej rachunek za mieszkanie.

I absolutnie Leon nie spodziewał się, że to nie on, lecz jego była żona jest właścicielką mieszkania. Jak to się mogło stać? Pewnie nie tylko opiekowała się staruszkiem, ale i dogadzała mu, inaczej skąd taki królewski prezent w postaci mieszkania?

Kiedy Konrad był jeszcze przy zdrowych zmysłach i pamięci, kiedy jeszcze jako tako chodził na swoich nogach, sam, bez przymusów i namów, podjął decyzję o…

Kontynuacja artykułu

Blaskot