— Tak, jakoś byśmy przeżyli… Gdybyście też trochę dokładali… — zaproponowała kiedyś Magdalena.
— A niby z czego mam dokładać, Magdaleno?! Przecież ja jestem emerytem! — Teść popatrzył na Magdalenę z niedowierzaniem.
***
Jaką emeryturę ma Radosław, Magdalena nie wiedziała. Ale sądząc po jego narzekaniach — „mniejszą niż małą”. Tylko że zapasy i tak potrafił robić… A Magdalena nie miała pojęcia, jak zmusić teścia, by podzielił się z rodziną swoimi „bogactwami”.
„A może zrobić tak jak Radosław? — wymyśliła pewnego dnia. — Schować nasze produkty i zobaczyć, jak się będzie wykręcał”. Tak też zrobiła… Następnego dnia Radosław wpadł na nią w pełnej panice.
— Magdaleno, nie rozumiem, postanowiłaś skazać nas na śmierć głodową?! Byłem głodny, zajrzałem do szafki — a tam pusto! W lodówce dyndały dwie parówki! Zjadłem je! Bez dodatków! Co się dzieje, pytam cię?!
— A w czym właściwie problem? — zdziwiła się najszczyrzej Magdalena. — No, skończyły się produkty w kuchennej szafce… Wyjmijcie coś ze swoich zapasów! Po co tak cierpieć?!
— Z jakich zapasów?! Tam jest kilka paczek kaszy na najczarniejszy dzień! Liczyłem, że on jeszcze nie nadszedł! — Głos Radosława drżał z bólu.
— A te ogromne torby z jedzeniem, które przywozicie po każdej waszej emeryturze, gdzie się podziały? — zapytała niewinnie Magdalena.
— Jakie torby? Chyba ci odbiło… — zaczął niepewnie protestować Radosław. Nie przyszło mu do głowy, że Magdalena zna rozmiary jego skrytek. — No dobrze… Tam jest trochę więcej niż dwie paczki kaszy. Ale to na wszelki wypadek! A jak zostaniemy bez pieniędzy?! Mówię przecież — na najczarniejszy dzień!
Magdalena opuściła ręce, ale nie zamierzała się poddać.
— Radosławie, wiem, że to niezręczne pytanie. Ale jaką właściwie macie emeryturę?
Teść skrzywił się, jakby dopadł go ostry ból zęba.
— Głodową!
— Moja pensja też jest głodowa! Ale potrafię z niej zapłacić rachunki i wykarmić jako tako trzy osoby! Mam dość! Uprzejmie proszę, żebyście pokrywali chociaż część! Bo inaczej taniej mi będzie wynająć pokój! — Tego dnia Magdalena postanowiła postawić na swoim.
— Co znaczy wynająć pokój?! Po co?! Obiecałem synowi przed śmiercią, że się wami zajmę! — Radosław zaczął krążyć po pokoju jak spłoszony.
— I właśnie o to pana proszę. Bo jak na razie o wszystkich dbam tylko ja! — Magdalena spojrzała teściowi prosto w oczy.
Radosław zrozumiał, że tym razem przyciśnięto go do muru… Ze ściśniętym sercem zgodził się przeznaczać z swojej „malutkiej” emerytury skromną część na opłaty. A nawet przeniósł część produktów ze swojego pokoju do wspólnej kuchennej szafki… I obiecał w przyszłości uzupełniać zapasy.
Magdalena nie miała pojęcia, jaką moralną ranę zadała teściowi.
— Wyobrażasz sobie, Magdalena się zbuntowała! Pieniędzy żąda, ta nieszczęsna rozrzutnica! — żalił się Radosław swojemu przyjacielowi Piotrowi.
— I słusznie robi! — odparł tamten. — Wybacz, Radosławie, choć jesteś mi przyjacielem, ale przesadziłeś… Usiadłeś na karku biednej dziewczynie i jedziesz!
— Jak to usiadłem?! Ja tylko staram się trochę podoszczędzać. Dla dobra wszystkich! — obruszył się Radosław. — Przecież znasz moje plany!
— Plany może i masz dobre. Ale realizujesz je po ludzku nijak! — Piotr pokręcił głową.
— Normalnie realizuję! No nic, teraz będę musiał pilnować tej rozrzutnicy, na co ona pieniądze wydaje!
Совсем баба покупки делать не умеет!
