Szybko zadzwoń do niej i poproś o wybaczenie! – Krystyna stanęła pośrodku kuchni jak pomnik własnej władzy.
Siedemdziesiąt lat, a temperament jak u młodej klaczy. Była wicedyrektorka szkoły, przywykła, że wszyscy trzymają się w ryzach.
I zaproś ją na urodziny!
Nie – powiedziała spokojnie Antonina, sama zdziwiona, jak łatwo to zabrzmiało.
Co?!
Nie. Nie zadzwonię. Nie przeproszę. Nie zaproszę.
Palce jej drżały. Antonina schowała ręce za plecy. Tyle lat milczenia nie mija bez śladu, ciało pamięta, jak trzeba się bać.
Teściowa czerwieniała od szyi w górę, jak termometr włożony do wrzątku. Antonina patrzyła na to z chłodnym zaciekawieniem.
No proszę – myślała – dawniej przy pierwszych wybuchach jej złości już sięgałam po krople.
Dla siebie, oczywiście.
Czesław! – krzyknęła Krystyna. – Czesław, wyjdź natychmiast!
Antonina wiedziała: mąż jest w domu, wszystko słyszy. Specjalnie wziął wolne, kiedy dowiedział się, że matka przyjedzie „rozmawiać”. A teraz chowa się za drzwiami, licząc, że burza przejdzie bokiem.
Czesław! – teściowa szarpnęła drzwi.
Mąż siedział przy komputerze ze słuchawkami na uszach, udając, że pracuje. Na ekranie pasjans. Jak zawsze, ukryty przed problemami.
Wołałam cię!
A? Mamo? Przyjechałaś? – Czesław zdjął słuchawki, markując zdziwienie, ale wyglądało to żałośnie. – Co się stało?
Twoja żona znęca się nad Justyną! Nie zaprosiła Moniki na urodziny!
Czesław spojrzał na żonę, na matkę, znowu na żonę. W jego oczach zastygła dobrze znana chęć rozpłynięcia się, uciec choćby na drugi koniec świata.
Mamo, no… to przecież… – wymamrotał. – Dogadajcie się same, ja się nie będę wtrącał.
O, klasyka. Czesław – inżynier konstruktor, mistrz skomplikowanych schematów, ale od lat niezdolny złożyć własnego stanowiska w rodzinnych kłótniach.
Widzisz? – triumfalnie wbiła palec w Antoninę Krystyna. – Nawet mój syn rozumie, że nie masz racji!
Antonina uśmiechnęła się.
