«On mi został jedyny, rozumie pani?» — Zofia wyznała przez łzy

Bezczelność kontra poruszająca, niewypowiedziana prawda.
Opowieści

— On u mnie został jedyny, rozumie pani?

Mąż zmarł pięć lat temu, córka mieszka daleko. Obok był tylko Kamil.

Zofia otarła łzę. — Też jestem matką — ciągnęła. — Kiedy dziecko cierpi, sama siebie nie poznajesz.

Nastrój zmienia się na gorsze.

Choć sama nie miała dzieci, potrafiła sobie wyobrazić, co czuje matka w takiej chwili. — Masz, trzymaj — Zofia podała jej małą poduszeczkę. — Mam dwie.

Może będzie ci wygodniej na górze? — Dziękuję — przyjęła poduszkę Agata, wzruszona tym prostym gestem troski. — A rano poczęstuję cię moimi pierogami.

Agata uśmiechnęła się. — Chętnie spróbuję.

Wspięła się na górną półkę, wsunęła pod głowę poduszkę i poczuła, jak napięcie powoli ustępuje.

Sen dopadł ją niezauważenie.

Agatę obudził zapach świeżo zaparzonej herbaty.

Zofia siedziała już przy stoliku i nalewała aromatyczny napój z termosu do szklanek. — Dzień dobry, śpioszku — przywitała ją. — Schodź, herbata ostygnie.

Agata zeszła, umyła się i dołączyła do improwizowanego śniadania.

Lena już zajadała pierożka, popijając go herbatą. — Pyszne! — oznajmiła z pełnymi ustami. — Lena, nie mów z pełną buzią — upomniała ją matka.

Zofia promieniała z radości, patrząc, jak dziewczynka zajada się jej wypiekami. — Za godzinę będziemy na miejscu — powiedziała. — Ty wysiadasz tutaj czy jedziesz dalej? — zapytała Agaty. — Tutaj — odpowiedziała tamta, dziwiąc się, że nie czuje już do towarzyszki dawnej niechęci. — Może dasz numer telefonu? — zaproponowała niespodziewanie Zofia. — Jak będziesz w naszym mieście, wpadnij w gości.

Nakarmię cię borščem — palce lizać!

Agata uśmiechnęła się i wyjęła telefon.

Wymieniły się kontaktami.

Gdy pociąg zatrzymał się na stacji, Zofia z trudem podniosła się, zbierając swoje liczne torby. — Och, niech Bóg zdrowiem obdarzy tę dziewczynę — powiedziała, kiwając w stronę Agaty. — Ustąpiła miejsce chorej staruszce.

Nie to, co niektórzy!

Agata uśmiechnęła się tylko i pokręciła głową.

Lena z mamą też szykowały się do wyjścia. — Miło było panią poznać — powiedziała matka dziewczynki, podając Agacie rękę. — Wzajemnie — odpowiedziała szczerze.

Na peronie Zofia nagle objęła Agatę. — Dziękuję ci, córeczko.

I wybacz staruszce. — Wszystko w porządku — poklepała ją po plecach Agata. — Pozdrów syna.

Niech szybko wraca do zdrowia. — Koniecznie! — Zofia mrugnęła figlarnie. — Na początku naprawdę się martwiłam.

Ale potem pomyślałam — może wy z Kamilem już się gdzieś przecięliście.

Jemu właśnie potrzebna dobra żona. — Zofio! — zarumieniła się Agata. — Daj spokój, żartuję — roześmiała się tamta. — Ale tak serio — to dobry chłopak.

Znów wyjęła telefon i pokazała zdjęcie syna. — Przystojny — zauważyła grzecznie Agata. — Widzisz!

Opowiem mu o tobie.

Może was poznam… — Do widzenia, Zofio — powiedziała Agata łagodnie, ale stanowczo. — Miło było panią spotkać.

Rozeszły się w różne strony.

Agata szła peronem, rozmyślając o tym, jak zwykła codzienna sprzeczka, zaczęta od irytacji i urazy, przerodziła się w zrozumienie, wybaczenie i nawet swoistą przyjaźń.

Ten krótki epizod z Zofią niespodziewanie przypomniał jej prostą prawdę: za szorstkością i niezdarnością często kryją się ból, strach i ludzka wrażliwość.

A czasem wystarczy po prostu wysłuchać człowieka, by pojąć jego motywy.

Wyjęła telefon i wysłała znajomej wiadomość: „Dojechałyście?” Odpowiedź przyszła niemal od razu: „Tak, już jesteśmy w taksówce.

Dziękuję ci, dziewczynko moja!

Za miejsce i za cierpliwość do starej zrzędy.

Jak tylko uporam się z synem — napiekę ci pierogów!

Obiecuję!” Agata uśmiechnęła się, chowając telefon.

W końcu ustąpić nie zawsze znaczy przegrać.

Czasem to po prostu droga do czegoś więcej niż miejsce przy oknie w pociągu.

Kontynuacja artykułu

Blaskot