— Młody człowieku — kobieta przeszła do ataku — proszę na mnie spojrzeć.
Jak pan myśli, jak ja mam się tam wdrapać? — skinęła głową na górną półkę. — Mam artretyzm, no i za dużo ważę.
Fizycznie nie jestem w stanie tego zrobić.
A ta młoda dziewczyna poradzi sobie bez trudu.
Konduktor zawahał się, wyraźnie nie chcąc wdawać się w spór. — Może spróbujecie dogadać się między sobą? — zaproponował z nadzieją. — Pociąg zaraz odjedzie. — Staramy się — rozłożyła ręce Agata — ale bez skutku. — Nie mamy już czasu na negocjacje! — zawołała kobieta. — Muszę jechać dzisiaj, innych biletów nie było!
Tylko górna półka.
Ledwo zdążyłam na ten pociąg.
Pociąg ruszył — rozpoczęło się odjazd.
Agata zachwiała się i chwyciła framugę drzwi. — Proszę panie, decydujcie szybciej — konduktor nerwowo spojrzał na zegarek. — Za pięć minut wrócę sprawdzić bilety.
Do tego czasu każdy ma zająć swoje miejsce.
W rozpaczy Agata spojrzała na swoje należne miejsce, zajęte przez cudze ciało. — Dobrze — mruknęła przez zęby — przenocuję na górze.
Ale proszę wiedzieć, że to z pani strony bardzo nieładne.
Kobieta rozpromieniła się. — No i to jest rozsądne wyjście! — z zadowoloną miną pokazała resztki croissanta między zębami. — Dziękuję za zrozumienie, kochanieńka.
Agata zaczęła rozkładać swoje rzeczy, kipiąc w środku ze złości.
Młoda mama z przodu rzuciła jej współczujące spojrzenie. — Pomóc pani? — zaproponowała cicho. — Dziękuję, poradzę sobie sama — wymusiła uśmiech Agata.
Wspinając się na górną półkę, czuła się całkowicie wyczerpana.
Nie dość, że dzień był okropny, to jeszcze to.
Z dołu dobiegały mlaskanie i szelesty — korpulentna kobieta jadła dalej, ignorując spojrzenia współpasażerów.
Dziewczynka naprzeciwko ostrożnie zapytała matkę: — A dlaczego ta gruba pani nie wejdzie na górę? — Lena! — syknęła surowo mama. — Tak nie można mówić. — Słyszę wszystko, na marginesie — mruknęła kobieta. — Mam w ogóle imię — Zofia. — Przepraszam — wymamrotała mama dziewczynki.
Agata leżała, patrząc w sufit, czując, jak irytacja powoli zmienia się w apatię.
Dlaczego nie postawiła na swoim?
Całe jej życie — czasem łatwiej ustąpić, niż wejść w konflikt.
A ludzie tacy jak ta Zofia to wykorzystują.
Pociąg nabierał prędkości.
Za oknem migotały światła wieczornego miasta, powoli znikając — opuszczali granice miasta.
Agata spróbowała otworzyć książkę, ale litery rozmazywały się przed oczami.
Nie chciało jej się czytać. — Córeczko — odezwał się głos z dołu — nie gniewaj się na mnie.
Agata pochyliła się przez krawędź półki.
Zofia patrzyła w górę, wyciągając paczkę ciastek. — Poczęstuj się.
Mam jeszcze kanapki z kiełbasą.
I herbatę w termosie. — Dziękuję, nie chcę — odpowiedziała stanowczo Agata. — Jak uważasz — kobieta wzruszyła ramionami i zaczęła odpakowywać kanapkę.
Dziewczynka naprzeciwko z zainteresowaniem im się przyglądała. — Chcesz ciastko, kochanie? — zaproponowała Zofia. — Z kawałkami czekolady, pyszne. — Lena, co trzeba powiedzieć? — zapytała matka. — Dziękuję, nie trzeba — odpowiedziała grzecznie dziewczynka, choć nie spuszczała wzroku z ciastka. — Bierzcie, bierzcie — nalegała Zofia. — Mam dużo.
Zawsze biorę zapas w drogę. — Mamo, mogę? — szepnęła Lena.
Matka skinęła głową, a dziewczynka z radością przyjęła poczęstunek. — Jedziecie do rodziny? — dopytała Zofia młodą mamę. — Do babci — odpowiedziała tamta. — Na tydzień.
A pani? — Do syna — westchnęła Zofia. — Jest teraz w szpitalu wojewódzkim.
Miał operację kręgosłupa.
Wiozę mu prezent — pokazała na torby.
Agata mimowolnie się przysłuchała. — Mam nadzieję, że wszystko będzie dobrze — szczerze powiedziała mama Leny. — Tak, lekarze zapewniają, że operacja się udała.
Teraz zacznie rehabilitację.
