«On mi został jedyny, rozumie pani?» — Zofia wyznała przez łzy

Bezczelność kontra poruszająca, niewypowiedziana prawda.
Opowieści

Agata weszła do przedziału i zamarła: na jej miejscu siedziała kobieta z trzema podbródkami i przesadnie obfitymi kształtami.

Różowa bluzka w kwiatowy wzór była naciągnięta na ogromnym biuście, a spódnica ledwo zakrywała kolana.

Kobieta z rozkoszą chrupała croissanta, a okruszki sypały się jej na kolana.

Wokół niej porozrzucane były torby z jedzeniem, jakby szykowała się nie na krótką podróż po regionie, lecz na wyprawę przez całą Ukrainę — od Gdańska do Bydgoszczy.

Agata zatrzymała się w drzwiach, ściskając w dłoni bilet.

Numer miejsca jasno wskazywał: dolna koja przy oknie.

Dokładnie ta, na której teraz siedziała nieznajoma.
— Przepraszam — Agata odchrząknęła — wydaje mi się, że zajęła pani moje miejsce.

Kobieta oderwała się od swojej bułki, podniosła głowę i oceniła Agatę spojrzeniem.
— Dziewczyno, ja mam bilet na górną półkę — niedbale skinęła na leżące wyżej miejsce. — Ale ja fizycznie nie mogę tam wejść.

Widzisz — poklepała się po biodrze — artretyzm.

Więc się zamieńmy, dobrze?

Brzmiało to bardziej jak żądanie niż prośba.

Agata poczuła, jak narasta w niej irytacja.

Świadomie kupiła bilet na dolną półkę — lubiła czytać przed snem, a i w nocy łatwiej wyjść do toalety.
— Ale ja… — zaczęła Agata, lecz kobieta jej przerwała.
— Słuchaj, ja już się tu rozsiadłam.

Pociąg odjeżdża za pięć minut.

Jesteś młoda, szczupła, dla ciebie to żadna sprawa tam wejść.

A dla mnie to prawdziwy problem.

Agata wzięła głęboki oddech, próbując stłumić narastającą złość.

Dzień był ciężki: zebranie się przedłużyło, musiała pędzić na dworzec, ledwo zdążyła.
— Rozumie pani, że zajęła pani czyjeś miejsce bez pytania? — Agata starała się mówić spokojnie, choć głos lekko jej drżał. — Dla mnie też jest ważne, żeby siedzieć na dolnej półce.

Kobieta wzruszyła obojętnie ramionami i dalej żuła.
— Masz jakiś problem z nogami?

Albo też artretyzm? — zapytała szyderczo. — Po tobie nie widać.
— Nie, ale…
— No widzisz, a ja jestem chora.

Inwalidka, że tak powiem.

Przecież nie skrzywdzisz inwalidki? — westchnęła teatralnie, kładąc rękę na piersi.

Do przedziału weszły kolejne pasażerki — młoda mama z dziewczynką około sześciu lat.

Usiadły naprzeciwko.

Dziewczynka z zainteresowaniem obserwowała sytuację, przenosząc wzrok z Agaty na pulchną kobietę.
— Mamo, a dlaczego ta pani stoi w przejściu? — zapytała głośno.
— Cicho, Lena — szepnęła mama, rozkładając rzeczy.

Agata poczuła, że wszyscy zwracają na nią uwagę.

Ludzie przechodzili korytarzem, zaglądali do przedziału, gdzie stała z torbą i pakunkami.

Niektórzy rzucali współczujące spojrzenia, inni — zirytowane: blokowała przejście.
— Proszę posłuchać — ściszyła głos i nachyliła się do kobiety — rozumiem pani sytuację, ale mogła pani chociaż zapytać, a nie stawiać mnie przed faktem dokonanym.

Pękata kobieta prychnęła.
— I co by to zmieniło?

Pozwoliłabyś — usiadłabym.

Nie pozwoliłabyś — też bym usiadła, bo nie mam innego wyjścia.

Nie traćmy czasu.

Pociąg zaraz rusza, a ty wciąż stoisz.

Kładź rzeczy i idź na górę.

Agata poczuła lekkie zawroty głowy od duchoty i absurdalności sytuacji.

W korytarzu ktoś zniecierpliwiony chrząknął — nadal tarasowała przejście.
— Wszystko w porządku? — do przedziału zajrzał konduktor, młody chłopak ze zmęczonym wzrokiem. — Panie, proszę siadać, za dwie minuty odjazd.
— Tu jest małe nieporozumienie — odwróciła się do niego Agata. — Ta pani zajęła moje miejsce.

Konduktor westchnął głęboko — nie pierwszy raz spotykał się z taką sytuacją.
— Poproszę panie o bilety — zwrócił się do Agaty.

Sprawdził dane.
— Tak, dolna półka przy oknie, miejsce 23.

A pani? — spojrzał na pulchną kobietę.

Ta niechętnie wygrzebała bilet z ogromnej torby i podała mu.
— Górna półka, miejsce 24 — stwierdził. — Zgodnie z zasadami PKP pasażer powinien zajmować miejsce wskazane na bilecie.

Kontynuacja artykułu

Blaskot