«No to teraz się doigrałeś!» — zagrzmiał Przemysław, unosząc pas

Czy wzruszający rudy przyjaciel przetrwa okrutne próby?
Opowieści

Ale złośliwemu losowi to jeszcze nie wystarczało.

Wkrótce na progu pojawiła się rodzina mojej staruszki — ciotka w jaskrawo-czerwonym kostiumie, niczym papuga, z grubą warstwą makijażu, oraz jej przygaszony towarzysz.

— Meble na śmietnik, mieszkanie trzeba doprowadzić do porządku — zarządzała pstrokata dama. — A tego tłuściocha… też wyrzucić razem ze starociami! Nie ma tu czego szwendać się!

Wyobrażasz sobie? Nazwała mnie tłuściochem!

I co myślisz? Jej bezbarwny mężulek wykonał wszystko bez jednego sprzeciwu. I tak znalazłem się na ulicy. A przecież ja nie jestem przystosowany do takiego życia. I dokąd się udać — nie mam pojęcia. Włóczyłem się bez celu…

Dosięgnąłem osiedlowego sklepu, a tam — paczka Andrzeja. No i nie powstrzymałem się:

— Jak się mają wasze pchły? Macie dzisiaj wolne? Widzę, hulanki, nawet się nie drapiecie.

Od razu rzucili się za mną w pogoń. A ja odruchowo pognałem pod swoje okno… Zupełnie zapomniałem: babci już nie ma, okienko zamknięte, droga odcięta. No to pobiegłem, gdzie oczy poniosą. Na szczęście nogi zaprowadziły mnie do ciebie.

A co dalej robić — nie mam zielonego pojęcia…

Karol zamilkł i spojrzał na Michała z nadzieją, jakby ten znał odpowiedzi na wszystkie pytania świata. Michał zamyślił się:

„Odchodzę… Może Karol zajmie moje miejsce? Czemu nie? Jest spory, zadbany… Trochę zuchwały, to fakt. Ale to da się naprawić – wychowawczą rozmową.”

— Posłuchaj, Karol, mam jeden pomysł. Chciałbyś zająć moje miejsce?

— A ty dokąd się wybierasz?

— Przeprowadzam się do własnego mieszkania. Człowieka sobie znalazłem… prywatnego.

Karol nie wahał się długo:

— Zgoda! Jasne, twoi faceci nie zastąpią mojej kochanej babci… Ale już lepiej z nimi żyć niż wpaść znów w łapy Andrzeja.

— Tylko pamiętaj: królewskie fanaberie zostaw za drzwiami! Z chłopakami bądź milszy i bardziej wyrozumiały: wysłuchaj po zmianie ich rozmów, pomrucz przy nich dla ukojenia… Teraz jesteś dla nich i kumplem, i wsparciem duchowym, i talizmanem szczęścia jednocześnie. I jeszcze uważaj na Przemysława – to niełatwy człowiek… Mnie nie polubił!

Karol słuchał uważnie i kiwnął głową.

*****

Rano Antoni szykował się do domu i zastał w garażu Michała razem z ogromnym szarym kotem.

— Kto to taki? — zdziwił się.

Szary podszedł bliżej i otarł się o jego nogi z zadowolonym mruczeniem.

— No proszę, znalazłeś sobie zmiennika! — domyślił się Antoni.

— Teraz są we dwóch? — w drzwiach pojawił się Przemysław.

— Spokojnie mówię: jednego zabieram ze sobą. Szary przyszedł zamiast Michała, będzie tu teraz pracował — zaśmiał się Antoni.

I nagle Przemysław też się uśmiechnął:

— Wiesz co… ten kot nawet mi się podoba! Taki duży… poważny wygląda… Kolor futra ma taki spokojny… Nie to co ten wasz rudy gaduła! Twarz ma zupełnie jak mój ojciec!

Karol spojrzał zdziwiony na Michała:

„To ten ma być niebezpieczny?..”

Michał tylko wzruszył ramionami — wyglądało na to, że Karolowi łatwiej będzie się tu zadomowić, niż kiedyś jemu samemu. I dobrze…

Tymczasem Antoni pożegnał się ze wszystkimi mieszkańcami remizy i razem z kotem poszedł do domu ku nowemu życiu — długiemu, długiemu pasmu szczęśliwych dni we dwoje.

Kontynuacja artykułu

Blaskot