Katarzyna Mazur… dlaczego miałabym się nie denerwować? — powiedziała i usiadła, patrząc na męża. Ręce wciąż lekko jej drżały, choć starała się to ukryć. Widział, że była na skraju — i mimo to wciąż próbował mówić tonem łagodnego pouczenia, jakby problem leżał w jej emocjach, a nie w tym, co usłyszała od niego i jego matki.
«Bolesław Kaczmarek, to jest spadek po mojej babci. Nie naszej. Mojej. Zapisała go mnie, a nie nam» — powiedziała, podchodząc do okna
Jej decyzja była zaskakująco odważna i uwalniająca.
