To jednak było piekło.
Uniwersytet okazał się gorszy niż podstawówka i liceum razem wzięte. Wszyscy mieli pieniądze. Przyjeżdżali nowymi autami. Nosiły markowe ubrania i rozmawiali o wyjazdach do Europy, traktując je jak coś oczywistego.
A ja pojawiałem się w tych samych dwóch parach spodni, które prałem co noc.
W podniszczonych butach, które co tydzień sklejałem silikonem.
Z pustym żołądkiem, bo oszczędzałem na jedzenie, żeby kupić książki.
Pierwsze miesiące były okropne.
Pewnego dnia ktoś z roku urządził imprezę w rezydencji. Myślę, że zaprosił mnie z uprzejmości. Poszedłem, bo chciałem spróbować nawiązać kontakty.
Błąd.
W połowie spotkania padło pytanie o to, czym zajmują się rodzice. Wszyscy odpowiadali: „inżynier”, „biznesmen”, „prawnik”.
Gdy przyszła moja kolej, milczałem.
„No dalej, powiedz. Czym zajmuje się twój tata?”
„Nie mam taty”.
„A twoja mama?”
Cisza.
„Ona… pracuje jako sprzątaczka”.
To nie było kłamstwo. Ale też nie cała prawda.
Ktoś to sprawdził. Nie wiem jak, ale tydzień potem wszyscy na uczelni wiedzieli, że moja mama jest śmieciarką.
I wszystko zaczęło się od nowa.
Komentarze.
Spojrzenia.
Śmiechy.
Tym razem były bardziej wyrafinowane. Bardziej bolesne.
„Czy twoja mama segreguje twoje notatki, czy je wyrzuca?”
„Powinieneś studiować, by zostać śmieciarzem, to rodzinne, prawda?”
„Nic dziwnego, że dziwnie pachniesz”.
Wytrwałość.
Uczyłem się jeszcze ciężej niż wcześniej.
Gdy oni balowali, ja siedziałem w bibliotece do zamknięcia.
Gdy oni spali, ja uczyłem się przy świetle latarki, bo w naszym domu odcięto prąd.
I to opłaciło się.
Zawsze byłem pierwszy w grupie.
Zawsze.
I to ich jeszcze bardziej wściekało.
Nadszedł dzień, na który czekałem.
Siedem lat trudów dobiegło końca.
Ukończyłem studia z wyróżnieniem. Miałem najwyższą średnią w całym roczniku. To ja miałem wygłosić mowę pożegnalną przed trzystu osobami w auli.
Oczywiście zaprosiłem moją mamę.
Kupiłem jej sukienkę. Błagałem, by wzięła wolne. Mówiłem, że to ważne.
Zgodziła się.
Lecz w dniu uroczystości pojawił się problem.
Na trasie zepsuła się śmieciarka. Sytuacja wymagała, by przejęła czyjąś zmianę. Jeśli by nie poszła, mogliby ją zwolnić.
„Idź, synku. Do zobaczenia później w domu”.
„Nie, mamo. To ważne. Ty jesteś ważniejsza”.
